niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział 8.

Gdy tylko się obudziłam nie mogłam uwierzyć, że Louis jest przymnie.  On tak słodko spał. Nagle zobaczyłam, że Lou zaczyna otwierać oczy.  Więc położyłam się i udawałam, że śpię.  Louis przybliżył się do mnie pocałował mnie w czoło.
-Wiem, że nie śpisz księżniczko.
-Chciałam po prostu zobaczyć co zrobisz.
-To już wiesz.  Louis przybliżył się do mnie pocałował mnie namiętnie i szepnął mi do ucha - Kocham Cię.
-Ja Ciebie też Misiaczku.
-Idziemy na śniadanie ?
-Dobrze.  Ale pod warunkiem, że jeszcze troszkę poleżymy.
-Z tobą zawsze.   A może masz ochotę wyskoczyć na miasto?
-Yyy no w sumie. Może do kina?
-No myślałem aby iść na zakupy. Kupić coś do jedzenia. A gdy wrócimy do domu zrobił bym romantyczną kolację. 
-Dobrze, ale dlaczego Ty masz przygotować kolację? Przecież mogę Ci pomóc. 
-Tak jakoś mi się powiedziało. Ale jeżeli chcesz to możesz mi pomóc. 
-Oczywiście , że Ci pomogę. 
Gdy wszyłam z sypialni pobiegłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w czarne rurki, białą bluzkę i kremowe buty na koturnie.  Chwile po mnie wszedł Lou. Od był dużo krócej.  Zeszliśmy na śniadanie. Zrobiliśmy zwykłe kanapki.
Po 10 min byliśmy już gotowi do wyjścia. Wzięłam torebkę Lou chwycił kluczyki i portfel i wyszliśmy.
Po 10 min drogi dojechaliśmy do centrum. Zastanawiałam się po co Louis idzie do sklepu z damskimi ubraniami.  Po 15min wrócił z jakimiś torbami.
-Kochanie Co to ?
-Nic, po prostu tak kupiłem...
-Aha, to co jedziemy kupić jakieś warzywa itp. ?
-Tak oczywiście. Kochanie a może po kolacji obejrzymy jakiś film ?
-Misiu i znowu zaśniesz?
-Nie obiecuje. 
-No dobrze. To zajedziemy do wypożyczalni wypożyczyć jakiś film.
-Ok, a jaki typ ?
-Może komedie ?
-No dobrze. To ty coś wybierzesz.
-Mówisz i masz.  Przybliżyłam się do Lou i pocałowałam do w czubek nosa. 
Gdy tylko wróciliśmy do domu Louis rzucił wszystkie zakupy i pociągną mnie na górę.
Dał mi dwie torebki i kazał mi iść do łazienki się ubrać. Poszłam do łazienki i założyłam to  Klik . 
Gdy tylko wyszłam z łazienki powiedziałam dla Lou, że nie mogę tego przyjąć .
-Laura, musisz.  Bo wiesz, mój brat bierze w sobotę ślub ii chcę abyś ze mną jechała. 
-Ale nie chcę się wpraszać na czyjś ślub.
-Ale ja mam zaproszenie z osobą towarzyszącą. Więc tak czy inaczej musisz iść.  A z resztą chcę się pochwalić moją piękna dziewczyną. 
-Oj przestań.  To przebieraj się i idziemy na kolację. 

Rozdział 7.

Usiedliśmy przy stoliku kelner podał nam karty. Ogólnie mało jem. I tym razem nie byłam zbytnio głodna. Więc zamówiłam  sałatkę. Louis zamówił owoce morza. Kelner przyniósł nam butelkę czerwonego wina. Długo siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Aż w końcu Louis zaproponował aby iść na spacer. Szliśmy brzegiem morza. W pewnym momencie zawiał niemiły chłodny wiatr. Louis bez zastanowienia ściągną z siebie marynarkę i założył mi na ramiona. Poczułam jak Louis chwyta moją dłoń.
-Wiesz, miałem powiedzieć Ci to już dawno ale nie wiedziałem jak mam to zrobić.
-To znaczy co ?
-Bo wiesz. Bo ja cały czas uważam, że jesteś moja. I, że nikt mi Ciebie nie odbierze. Więc teraz chcę być pewien czy chcesz ze mną być.
Poczułam jak na moich policzkach pojawiają się rumieńce.Nie wiedziałam co powiedzieć.
-Szczerze ? To nie mam pojęcia co powiedzieć bo zaskoczyłeś mnie tym pytanie. Ale chcę być z Tobą.
W tej chwili Louis podniósł mnie do góry i namiętnie pocałował. Byłam w niebie.

 Z PERSPEKTYWY LOUISA...
Jest! Laura zgodziła się ze mną być. Nie spodziewałem się tego. Ponieważ jej mina nie wróżyła nic dobrego. Ale jednak.
Kocham tak jak rumieni się za każdym razem gdy powiem coś jej miłego. Jest taka piękna.
-Kocham Cię. Wyszeptałem jej cicho do ucha. 
Postanowiłem, że nie wypuszczę Laury nigdzie. Więc poszliśmy do samochodu. Postanowiłem, że pojedziemy do mnie. Przyjaciółki Laury miało nie być w domu a ja nie chciałem aby była sama.
Gdy tylko podjechaliśmy pod dom otworzyłem dla Laury drzwi. A kolejną rzeczą, którą zrobiłem było otworzenie drzwi od domu. Szczerze? Przy niej byłem inny. Zwykle byłem chamski i arogancki. Miałem wszystko w dupie. Ale przy niej jestem inny. Zmieniłem się.
-Laura, może oglądniemy jakiś film ?
-W sumie to dobry pomysł. Tylko jaki ?
-Ostatnio wypożyczyłem kilka filmów.
-Powiedz gdzie są  to może coś wybiorę.
-Na półce pod telewizorem.
Gdy tylko Laura poszła wybrać film ja wyruszyłem do kuchni. Zrobiłem popcorn i wlałem po szklance soku pomarańczowego.
-Louis..  Dlaczego masz same horrory i filmy akcji ?
-Mam kilka komedii.
-A gdzie są?
-W dolej szufladzie.
Po kilku minutach ...
-I co wybrałaś już coś ?
- Może być " Agenci bardzo specjalni" ?
- Tak, z tobą mogę oglądać wszystko.
Włączyłem film i usiadłem obok Laury. Chciałem się do niej zbliżyć. W pewnym momencie poczułem jak Laura zaczyna się do mnie przytulać. Pocałowałem ją w czubek głowy.
-Nikomu Cię nie oddam księżniczko. 
- Mam taką nadzieje. Uśmiechnęła się do mnie tak słodko, aż jej to w końcu powiedziałem.
-Kocham Cię księżniczko.
Laura spojrzała się na mnie nachyliła się na de mną i przywarła do moich ust.

Z PERSPEKTYWY LAURY
 O mój Boże.. Pocałowałam go!
 -Ja Ciebie też.  I znowu przywarłam do jego ust.
Przytuleni oglądaliśmy film nagle zobaczyłam, że Louis ma zamknięte oczy.  On tak słodko spał. Nie miałam serca go obudzić. Wyłączyłam film przykryłam go kocem i sama pomaszerowałam do łazienki. Gdy tylko wyszłam poszłam do kuchni napić się szklanki soku.  Chwile później znalazłam się w sypialni.  Było zgaszone światło. Gdy je zapaliłam ujrzałam Lżącego w łóżku Louisa.
-Księżniczko chciałeś zostawić mnie samego?
-Nie, po prostu tak słodko spałeś,że nie miałam serca Cię budzić.
-Oj kochanie.. Na Ciebie przecież nie mógł bym się gniewać.
Podeszłam do łóżka szybko wskoczyłam pod kołdrę Louis szybko się do mnie przytulił. Obróciłam się w jego stronę i pocałowałam go ostatni raz. 
-Kocham Cię Lou.
-Ja Ciebie też księżniczko.
I zasnęłam w jego cudownych objęciach.

Mam nadzieje, że podoba wam się mój blog.  Zmieniłam " trochę"  jego wygląd. Pozdrawiam ;] ;*

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Rozdział 6.

Jutro wychodzę ze szpitala. Mój lekarz powiedział, że będę musiała tu przyjeżdżać raz w tygodniu prze dwa miesiące. Nie byłam zbytnio zadowolona z tego, że będę musiała jeszcze wracać.  Ale dzięki Bogu tylko na sprawdzenie jak rana się goi. Lekarz powiedział, że będę musiała zrezygnować z pracy na minimum 8 miesięcy.  Bardzo się załamałam z tego powodu ponieważ nie będę miała gdzie mieszkać.  Miałam nadzieje, że będę miała dość oszczędności aby dokładać się do czynszu i do artykułów spożywczych. Postanowiłam po wyjściu ze szpitala sprawdzić stan konta. Nagle ujrzałam, że drzwi się otwierają. Gdy zobaczyłam kto przyszedł uśmiech od razu pojawił mi się na twarzy.
-Hej piękna. Jak się czujesz?
-Hej, dobrze.
Louis podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek i przytulił mnie lekko. Brakowało mi tego ponieważ Louisa nie było kilka dni u mnie ponieważ musiał pracować do późna. Ogólnie nie wiedziałam gdzie pracuje. Oczywiście chciałam się  dowiedzieć ale uważałam, że to jego sprawa. I jak coś to sam mi o niej opowie.
-O której Cię jutro wypisują ?
-Ok 12:00.
-A czemu nie wcześniej ?
-Bo muszą jeszcze zrobić mi ostatnie prześwietlenie.
-Aha, to przyjadę po Ciebie o 11:30.
-Ok, nie mogę się doczekać aż wyjdę ze szpitala.
Nagle spuściłam głowę w dół i zaczęłam pociągać nosem.
-Czemu płaczesz?
-Nie tak jakoś się wzruszyłam.
-Laura wiem, że coś się stało...
-N...no bo. Zaczęłam się jąkać.
- Co się stało..
-Bo nie będę mogła pracować przez 8 miesięcy.
-No i w czym problem?
-No bo nie będę mogła płacić za czynsz i nie będę miała gdzie mieszkać.
-Oj Laura. Przecież możesz zamieszkać ze mną.
-Ale nie chce Cię obciążać kosztami.
-Ale pamiętaj, że zawsze możesz ze mną zamieszkać.
                                         ***
Dzisiaj wracam do domu. Nie mogę się doczekać aż spędzę czas z moją przyjaciółką i Louisem.
Mam tylko nadzieje, że znajdą dla mnie czas.
Wybiła już 12:00 a Louisa nie ma. Miał po mnie być o 11:30. Mam nadzieje, że zaraz już będzie.
Po 10min na reiście  się zjawił. W ręku trzymał duży bukiet czerwonych róż.
-Proszę, teraz zabieram Cię do domu przebierzesz się i gdzieś Cię zabieram.
-Dziękuję, a gdzie dokładnie.
-To tajemnica. Dowiesz się niedługo.
Louis pocałował lekko moje usta i w jedną rękę wziął moje rzeczy a drugą złapał mnie za rękę. Ścisną tak mocno, że aż jęknęłam z bólu.
-Przepraszam, ale po prostu chciałem Cie mocno trzymać, tak aby nikt mi Ciebie nie zabrał.
-Nie bój się. Będzie wszystko w porządku.
Uśmiech pojawił się na jego twarzy.  Jego śliczny uśmiech zapierał mi dech w piersiach.  Był taki niewinny a za razem seksowny. Po 20min spokojnej jazdy podjechaliśmy pod mój dom. Louis wysiadł pierwszy i otworzył mi drzwi. Wysiadłam i weszłam spokojnie po schodach aby otworzyć drzwi. Za mną szedł Louis z moimi rzeczami. Poszłam na górę aby wziąć prysznic ubrać się.  Wybrałam łososiową zwiewną sukienkę na ramiączkach i baletki o tym samym kolorze.  Gdy zeszłam Louis obejrzał mnie od góry do dołu. Byłam zdziwiona ponieważ Louis stał w garniturze.
-Yy, z kąt wziąłeś garnitur?
- Miałem zapakowany w samochodzie.
-Aha, Fajnie w nim wyglądasz..
-Dziękuję, ale i tak nie dorównam Tobie.
-Hehe, nie przesadzaj.
-Nie przesadzam. Mówię tylko prawdę.
-Dziękuję.
Uśmiechnęłam się do niego lekko i pocałowałam go w policzek.
-Ooo powinienem częściej mówić Ci komplementy. Uśmiechną się zadziornie.
-To na przyszłość będę wiedziała by nie dawać Ci buziaków.
-Oj przepraszam. Ale mam nadzieje,że tak nie będzie.
-Przecież żartuję. To co idziemy ?
-Oczywiście.
Louis jak zawsze otworzył mi drzwi. Uważałam, że fajnie jak mężczyzna jest dżentelmenem. Ale nic by się nie stało jak bym otworzyła sama drzwi chociaż raz. Ale nie o tym mowa.
Samochodem jechaliśmy jakąś godzinę. Albo i dłużej..
-To może teraz powiesz mi gdzie jedziemy...
-Nie, dowiesz się niedługo.
-Oj, Louis proszę.
-Nie, ale wiesz jakie mam marzenie ?
-Jakie?
-Aby ta śliczna sukienka podniosła się gdy wiatr zawieje.
-Ty zboczuchu! Powiedziałam żartobliwym tonem.
-Przecież żartowałem.
-Tak Ty i żarty. Pokazałam mu język.
Po chwili byliśmy na miejscu. Wysiedliśmy z samochodu i poczułam morsie powietrze. Szliśmy kawałek aż doszliśmy do pięknej jak i z zewnątrz taki i wewnątrz restauracji...

  

Dalsza część jutro. Pozdrawiam :):*

sobota, 1 czerwca 2013

Rozdział 5.

Z perspektywy Louisa.
Jechałem do pracy gdy nagle zadzwonił do mnie nieznajomy numer. Odebrałem myśląc, że to jakaś durna pomyłam.
-Tak słucham.
- Louis?
-Tak, kto mówi?
-Patty.  Dziewczyna mówiła przestraszonym a za razem zapłakanym głosem.
-Coś się stało ?
-Przyjedź do szpitala Św Tomasza.
Dziewczyna rozłączyła się a ja nabrałem prędkości. Po kilku minutach byłem na miejscu. Nie wiedziałem co się stało. Patty podbiegła do mnie zapłakana  i wtuliła się we mnie.
-Gdzie Laura?
-O,ona uległa wypadkowi.  Gdy przechodziła przez pasy ktoś ją potrącił i uciekł z miejsca wypadku. Po pogotowie zadzwonił jakiś przechodzi-en .
-Ale z nią wszystko w porządku?
Dziewczyna zaczęła mocniej płakać. Nie wiedziałem co się dzieje. Czułem się jak bym wszytko stracił. Stałem jak wryty.
-Lekarze zabrali ją na salę operacyjną. Dziewczyna wyszeptała.
Siedzieliśmy ponad 2 godziny pod salą operacyjną. W pewnym momencie drzwi od sali zaczęły się otwierać. Gwałtownie wstałem a chwile po mnie Patty. Był to lekarz. Podbiegliśmy do niego i w tym samym momencie zapytaliśmy "Co  z Laurą? Wszystko z nią dobrze? "
- Proszę być cierpliwym. Nie mogę zapewnić, że przeżyje. Tan noc będzie dla niej decydująca.
Gdy usłyszałem te słowa myślałem, że to koszmar. Zwykły koszmar z którego chciałem się wybudzić. Właśnie w tedy uświadomiłem sobie, że Laura nie jest mi obojętna.
-Panie doktorze, czy będę mógł ją zobaczyć chociaż na chwilę?
-Przepraszam, ale dzisiaj nie. Może jutro po południu, ale to nic pewnego.
Lekarze przewieźli Laurę na Oiom. Widziałem ją tylko przez szybę. Na jej twarzy było kilka dość dużych zadrapań a jedno z nich było zaklejone plastrem. Nagle poczułem jak łzy same spływają mi po policzku. Na mim ramieniu poczułem dłoń, była to pielęgniarka.
-Proszę iść do domu. Wypocznie pan i wróci jutro.
-Nie mogę, muszę być przy niej.
-Niech pan się  nie martwi. Będzie wszystko dobrze.
-Musi być. Nie wyobrażam sobie... Nie mogłem dokończyć bo zacząłem mocniej płakać.
-To przynajmniej niech pan usiądzie na krześle i się prześpi.
Rano obudziłem się z nadzieją, że to był tylko sen. Niestety to była i jest głupia rzeczywistość.
Podszedłem do szklanej ściany aby zobaczyć Laurę. Ale nie było jej tam. Wystraszyłem się, bałem się, że on a nie żyje. Pobiegłem do pielęgniarki. 
-Gdzie ona jest?! Gdzie jest Laura?!
-Niech pan nie krzyczy, Pani Laura została przewieziona na inną sale. Jej stan był na tyle dobry, że można było ją przewieść na normalną sale. Może pan do niej iść. 
Pielęgniarka powiedziała im jeszcze, że jest stabilna, ale nadal jest w śpiączce. Musi sama się z niej wybudzić. Usiadłem obok nie i zacząłem płakać. Cały czas starałem się do niej coś mówić.
-Laura..  obudź się. Chcę Ci coś powiedzieć. Nie możesz nie możesz mnie zostawić.

                                                       ---
Perspektywa Laury.
Słysze wszytko co do mnie mówi. Ale nie rozumiem czemu mówi abym go nie zostawiła.  Poczułam, że zaczynam się budzić. Pe de mną siedział Louis cały zapłakany. Postanowiłam, że się odezwę. Nagle poczułam, że cholernie boli mnie brzuch nie wiedziałam co się stało. Ale mimo tego i tak zaczęłam mówić.
-Louis, nie zostawię Cię, nie mam takiego zamiaru. Powiedziałam wolno ochrypłym głosem.  Spojrzał na mnie i momentalnie na jego twarzy zagościł uśmiech. Wytarł łzy ze swojej twarzy i zaczął krzyczeć.
-Louis, gdzie jestem?
-Laura, jesteś w szpitalu.Nagle z jego twarzy znikł uśmiech. 
-Jak to ?
- Zostałaś potrącona. Nagle do sali wszedł lekarz i pielęgniarka.
-Dzień dobry, jak się pani czuje? Zapytał mnie starszy siwy pan w okularach.
-Ogólnie dobrze, ale cholernie boli mnie brzuch.
-Dlatego, że była pani operowana.
-Dlaczego ?
-Ponieważ miała pani krwotok wewnętrzny.
Gdy to usłyszałam zamarłam.
-Ale  już jest wszystko w porządku. Zostanie  pani kilka dni na obserwacji. Pielęgniarka zmieni pani opatrunek.
Gdy pielęgniarka wyszła do sali weszła Patty. Na jej twarzy gościł lekki uśmiech. W ręku trzymała kwiaty.
Położyła je na szafce obok łóżka a sama usiadła na krześle.
-Jak si czujesz ?
-Wszytko dobrze. Tylko brzuch mnie trochę boli, ale lekarz powiedział, że to normalne.
Cały dzień wszyscy do mnie przychodzili, ale brakowało mi tylko dwóch bardzo ważnych dla mnie osób. Moich rodziców. Bolało mnie to, że mieli mnie gdzieś. Nie obchodziło ich, że zostałam zgwałcona i, że to nie moja wina, że zaszłam  w ciąże. Rozpłakałam się i zamknęłam oczy. Czułam jak zasypiam. Nie długo później do sali ktoś wszedł. Czułam obecność kilku osób.
-Laura, obudź się. Mam dla Ciebie niespodziankę.  Usłyszałam głos Louisa. Otworzyłam oczy i ujrzałam moich rodziców.  Zaczęłam płakać. A Louis gwałtownie mnie przytulił. I powiedział mi cicho do ucha. Daj im szanse. Porozmawiaj z nimi. Rodzice podeszli bliżej mojego łóżka.
Moja mama zaczęłam mówić.
-Przepraszam Cie córeczko. Przepraszam za wszytko.
-Teraz to przepraszacie. A dwa lata temu wyzywaliście mnie od dziwek.
-Wiem, przepraszam to był błąd. Powinniśmy Ci zaufać i pomóc Ci  w tych trudnych chwilach. Jeszcze długo tak rozmawialiśmy. Gdy wyszli poprosiłam Louisa aby został jeszcze na chwilę ze mną. 
-Dziękuję, dziękuję za to, że skontaktowałeś się z nimi.
-Chciałem abyś była szczęśliwa. Chciałam abyś im wybaczyła. Przytuliłam Louisa i zapytałam się go.
-A co mi miałeś powiedzieć ?
-Yyy, myślałem aby powiedzieć Ci to za kilka dni, ale przez ten wypadek  uświadomiłem sobie, że naprawdę mi na tobie zależy. I chyba się w tobie zakochałem.
Poczułam jak jedna pojedyncza łza spływa mi po policzku.
-Ja chyba też.
W tedy uświadomiłam sobie, że muszę zapomnieć o tym co było kiedyś. Że muszę wybaczyć swoim rodzicom. Wiem , że to mi zajmie dużo czasu, ale będę się starać. A w tym pomoże mi Louis.